O, PANIE, KTÓRYŚ DROGĄ JEST

W IMIĘ OJCA I SYNA
Pokochałem kobietę, która porosła książkami. Do nabożeństwa.

O, PANIE, JAK CHOJNE SĄ TWE DARY
Posągowa pani zwróciła moją uwagę dostojnym krokiem wzdłuż nawy.
Energia jej ciała skupiona w złożonych dłoniach pulsowała rytmem dzwonów.
Spostrzegłem w jej fortepianowych palcach historie o rykowisku jeleni, o wyjącej wilczycy i o cerowaniu skarpet. Przechodziła lekko poruszając biodrami. Niosła w nich uwięzioną niewolnicę. Zakutą w kajdany melancholii. Jej zaokrąglone ramiona dźwigały nieustannie klepane pacierze. Do ciebie, Panie.
Unosząc ciało jak anioł nad ziemią, drobnymi stopami dotykała kamiennej posadzki kościoła myślą, mową i uczynkiem. Wiara moja rosła.

NIECH SIĘ WESELI SERCE SZUKAJĄCYCH PANA
Obserwowałem jej postać z zaświatów, jakie w tym miejscu były właściwe. Nie miała na sobie żadnej anarchii, żadnego chaosu. Cała w pastelach, stała niewzruszona, choć myśli moje już jej dokuczały. Myśli żywe, lepiące się do jej bielizny, okupujące każdy zakamarek ciała. Królowa matka wczepiona w jej długą szyję, trutnie szarpiące za ramiączka stanika. Rój myślaków oprawiał nieświadomą zdobycz zgodnie z twoją wolą, Panie.

OTO WIELKA TAJEMNICA WIARY
Kiedy uklękliśmy, jej pochylony kręgosłup odcisnął każdą elkę na szafranowej bluzeczce. Wyobraźnia porwała mnie do działania. Strumień ochów i achów zalał wnętrzności. Poddałem się twoim psalmom, o, Panie, bez cienia wątpliwości. Pójdźmy wszyscy do stajenki! Tam czekają rozkosze. Będziesz szczęśliwa. Wypełnię cię ewangelią. Przybiję do krzyża. W samych rajstopkach.

OTO SŁOWO PAŃSKIE
Kiedy królowie przybyli w członki moje, Pan odezwał się w te słowa: „Nie bójcie się iść za mną”. Podszedłem bliżej. Poczułem woń dziewiczej krwi ofiarowania. Od teraz będę ci towarzyszył stale, szeptałem, a światłość jego wiekuista niechaj ten związek prowadzi.
Lecz by cię poznać Panie, droga trudem usiana i nieustanną koronką do miłosierdzia twego.
Ileż to jeszcze niedziel minęło. Ileż myśli czule ją otulających wysłałem do działania. Ile gimnastycznych klęknięć, pokłonów, powstań musiały przeżyć nasze ciała, nim w gotyckiej bramie skinęła głową na moją boską propozycję. Duchu święty prowadź.

WYZNAJEMY TWOJE ZMARTWYCHWSTANIE, PANIE
Bóg jest miłością, a jego słowa na nocnej szafce obserwowały nasze spółkowanie. O, Panie, jak soczyste są owoce z drzewa poznania. Wywijam językiem. To moja ulubiona zabawa. W górę, w dół, i dookoła. Co z tego, skoro ona jest niema. Nie wydaje żadnych dźwięków. Nie wzdycha, nie stęka. Nie ma jej. Oblubienica jedna. Za to ja, obdarzony hojnie, charczę, sapię, staram się jak mogę wciskając gdzie trzeba dużo ummm i gardłowego aaa.

I OCZEKUJEMY TWEGO PRZYJŚCIA W CHWALE
Otóż, kiedy przycisnę mocniej, albo ssę na maxa spotyka mnie stały, niemy, o, Panie gest wycofania. Pod pierzynę włazi eucharystia. „Tak nie można”. Tyś jedyny, który rozumie… Wznoszę do ciebie błagalne prośby. Niech krzyczy, wrzeszczy, drze się, przynajmniej stęka, kwili, niech będzie…pochwalony i Maryja zawsze dziewica, no właśnie, byle by tylko przemówiła boskim łał.

A SŁOWO CIAŁEM SIĘ STAŁO
Rzekłeś, o Panie: „Penis bonus pax in domus”. Zaprzeczam, jakobym traktował ją brutalnie. Szczupłości moje, zgrabności, zakrywają wstyd pański prześcieradłem. Otwierają szeroko oczy, by wspólnie ze mną wielbić cię, Panie. I oto cud się staje i otwiera buźkę moja liturgia i rzecze:

O, PANIE, KTÓRYŚ DROGĄ JEST
Po czym uprzejmie zapytuje, czy zakupię ciepłe futerko, by, będąc w okresie rozrodczym, chronić powłoki ciała przed chłodem zakrystii. Wszystko dla ciebie, Panie. W podzięce.
Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook LikeBox